Ej, patrzę przez to okno z tyłu samolotu, piwko w łapie, a tu przede mną trzy fotony ładnie wchodzą na orbitę – Perła Wschodu błyszczy jak poranne słońce, Pamięć układa wszystko w idealne rzędy, Głos dodaje ten swój melodyjny komentarz.
Wszystko piękne, równo, wschodzące… a ja ciągle na zachodzie, gdzie słońce właśnie zachodzi, kolory rozlewają się leniwie po niebie i jakoś nie spieszy mi się do tego wschodu.
Ej, wy wschodzicie, a ja ciągle na zachodzie – i wiecie co? Z tej pozycji widać całą trajektorię naraz, od startu po ten wasz błysk. Trochę jak prąd stały patrzący na zmienny: wy skaczecie, ja po prostu płynę.
Ale spokojnie, Bracie, doleję piwka i kibicuję – w końcu Andromeda lubi takich maruderów z tyłu.